wtorek, 3 stycznia 2012

Wystawa prac Graphic Studio Dublin w Dworze Karwacjanów


    

          U mnie to chyba wrodzone, ale  można to też w sobie wykształcić – chodzi mi  o zachwyt dla widzialnego świata.  
                                                                              B. Hrabal

Od  piątego marca w gorlickim Muzeum Dwory Karwacjanów i Gałdyszów będzie można zwiedzać wystawę prac irlandzkiej grupy twórców, skupionych w słynnej pracowni Graphic Studio Dublin. Wkrótce miną trzy lata, odkąd artyści z Dublina  zagościli po raz pierwszy w Gorlicach. W roku 2008 odbył się  plener, zrealizowany w naszym mieście, w ramach projektu  Na granicy, do którego doszło dzięki współpracy dyrektora galerii Zdzisława Tohla i  Marty Wakuły-Mac, artystki związanej z dublińskim studio. Wówczas, plastycy  z Irlandii  zaprezentowali nam po raz pierwszy swój dorobek, a podczas swej wizyty, mieli  okazję zwiedzić najciekawsze i najbardziej niezwykłe zakątki Małopolski.
Obecna ekspozycja jest więc wystawą poplenerową i wystawione prace stanowią odzwierciedlenie poszukiwań twórczych, zainspirowanych pobytem artystów w naszym regionie.
Grafic Studio Dublin jest najstarszą i największą pracownią graficzną w Irlandii. Utworzona w 1960 roku przez grupę artystów i intelektualistów, (m. in. malarkę Annę Yeates  - córkę poety W. B. Yeats'a),  funkcjonuje do dziś i  prowadzi rozległą działalność twórczą i wystawienniczą. Obecnie ze Studiem związanych jest około 100 artystów z całego świata. Członkami Graphic Studio Dublin są m.in. plastycy ze Szwecji, Japonii, Niemiec, Wielkiej Brytanii oraz Polski. Funkcję  prezesa irlandzkiej grupy pełni Biran Lalor – grafik, architekt, wykładowca historii sztuki, autor kilkunastu książek, posiadający na swym koncie udział w licznych wystawach międzynarodowych. Oprócz niego, w Gorlicach zaprezentują swe swe prace również:  Deborah Ando, Meadhbh Arthurs, Eibhe Brennan, Gerard Cox, Caroline Donohue, Niamh Flanagan, Claer Hehnderson,  Maev Lenaghan, Margo McNulty, Philip Murphy, Vincent Sheridan, Jenny Spain, Katherine Van Utrecht, Marta Wakuła-Mac, a więc wszyscy uczestnicy pleneru z roku 2008.
W tematyce prac, prezentowanych na wystawie odnaleźć możemy sporo odniesień wynikłych z inspiracji pejzażem i specyfiką Ziemi Gorlickiej, oraz całego regionu pogranicza kultur Polski, Czech i Słowacji, Ukrainy a także  dawnych motywów żydowskich. Poczciwe kobiety z Gorlic Vincenta Sheridana, Pola naftowe Jenny Spain czy Notatki z podroży po Małopolsce Niamh Flanagan, to najbardziej wymowne tytuły.   
Pracownia nie stanowi szkoły o jednolitym programie artystycznym. Każdy z twórców  jest odrębną indywidualnością i trudno byłoby podjąć się  próby charakterystyki, poszukującej jakiegoś wspólnego mianownika, nie popadając zarazem w banalne uogólnienia. 
           
            Współczesna sztuka z reguły unika dosłowności.  By dotrzeć do sedna i uchwycić  tajemnicę przedmiotu, artysta zawsze dokonuje pewnego skrótu, przetworzenia, projekcji.  zaś to, co osiąga przy pomocy kreski i koloru, dalekie bywa od potocznych  wyobrażeń i mniemań.  Dlatego odbiorca, spoglądając na niektóre prace  winien raczej, ufając swej wrażliwości, chłonąć je bezpośrednio, jak muzykę, miast  doszukiwać się w nich konwencjonalnej semantyki przekazu.
(W  utworach Chopina „są” wierzby i pola Mazowsza, a przecież ich nie „widać”).
Częstym  tematem w twórczości irlandzkich grafików jest pejzaż, motywy roślinne, studium ludzkiej postaci.   Jest także przestrzeń zaludniona – miasto,  przedmioty  użytkowe, wnętrza wpisane w ludzką codzienność. Za każdym razem jednak   najistotniejszy wydaje się  egzystencjalny kontekst tych prac. W tym względzie  na uwagę zasługują Misie Margo McNulty.  Absolwentka National College of Art and Design, laureatka stypendiów The Art's Council's Travel and Mobility oraz Culture Ireland, ukazuje  nam  zabawki,  maskotki, widziane przez  okno tak, jak gdyby obserwator zaglądał do domu z zewnątrz.  Delikatny poblask światła, odbijającego się w szybie rozmywa nieco kontury przedmiotów,  nadając im zagadkowości.   Pomimo że pluszowe misie przedstawione  są w sposób fotograficznie dosłowny, wyglądają jakoś...  dwuznacznie, są by tak rzec, metafizycznie podejrzane.   Być może artystka chce nam zasugerować, że w naszym życiu jesteśmy tylko  przechodniami,  że niczego  nie dotykamy tak na prawdę. Jednak na  pierwszym planie widzimy  pluszowe misie, radosne i uśmiechnięte,  a to pozwala w porę   obrócić całą anegdotę  w żart.
Philip Murphy autor pracy pt Wspomnij mnie,  ukończył National College of Art and Design w Dublinie,  Jest laureatem nagrody Dublin Port w 2007. W jego trzech pracach powtarza się jeden niezmienny motyw: Czysta biała powierzchnia oznaczona zaledwie ornamentem, sugerującym kształt ramy obrazu, a może raczej   ramki po pamiątkowym zdjęciu.  Nie sposób uniknąć skojarzenia ze  słynnym Białym  kwadratem na białym tle – ostatecznej syntezy, w której artysta osiąga kres, a  zarazem pełnię, po której przychodzi już tylko milczenie. Może to być nirwana a może nieważność i pustka ludzkiej biografii.  Jednak prace urzekają delikatnością,  finezją linii i coś sprawia, że przeczuwany  tragiczny ton zostaje złagodzony sugestią spokojnego przemijania, rodzinnej fotografii.
Są również prace Marty Wakuły Mac, absolwentki Instytutu Sztuki Akademii Pedagogicznej w Krakowie,  o której prof. Piotr Jargusz napisał, że  „próbuje opisać makro i mikro kosmos. Narysować. Wyciąć. Wytrawić. (...) u źródeł jej twórczości jest pragnienie wyrażenia niewyrażalnego. Nierzeczywistego. Pragnienie odnoszenia się zarówno do prozy jak i do metafizyki codzienności.”
Widzimy pejzaż z samotnym, drzewem, pozbawionym liści, przywodzący na myśl twórczość Samuela Becketa. Jak pamiętamy, by  dwóch ludzi mogło uczynić sobie nawzajem absurdalne piekło, nie trzeba bardziej skomplikowanego krajobrazu.
Ale i tu  kolory wydają się pogodne, a mroczne skojarzenie literackie dopełnia co najwyżej całość mistrzowskiej kompozycji obrazu.   W pracy innego z artystów  (z ekspozycji z 2008 roku) - dwa wilki, które z natury powinny sobie skakać do gardeł  – siedzą na tylnych łapach i jak para przyjaciół spoglądają  w dal.  Na niebie pojawia się kolorowy balon, który zdaje się odlatywać do   innych,  lepszych światów. Balon  -  wielkie złudzenie na horyzoncie,  zarazem  cudowny rekwizyt wyobraźni dziecka.
Jakże daleko stąd do groźnej, przejmującej  trwogą tradycji Księgi Hioba, czy motywu vanitas - tego dublińskiego "stuk, stuk kości o bruk", które zasłyszał zmyślony  przez Joyce'a Leopold Bloom. 
Prace autorów Grafic Studio Dublin zaprezentowane na gorlickiej wystawie posiadają głęboką wymowę metafizyczną.  Artyści zdają się nam mówić, że człowiek wychodząc od zachwytu nad detalem, fragmentem świata widzialnego, ma szansę osiagnąć  mistyczne przeczucie  całości.
Z ich prac przemawia  nadzieja i afirmacja tego co istnieje. Widzimy figlarną wielość  świata i ta   wielość wydaje się  radosna.
Jak się okazuje,  współpraca podjęta w 2008 roku między gorlicką Galerią Muzeum Dwory Karwacjanów i Gładyszów, a  Graphic Studio Dublin z Irlandii przynosi pierwsze owoce. Dzięki tym spotkaniom rodzą się  wysokiej klasy dzieła sztuki, a   nasze miasto staje się ośrodkiem życia kulturalnego o zasięgu międzynarodowym.
Warto pójść na wystawę, by samemu przekonać się o wartości wspomnianych prac. Sam jestem pod ich wrażeniem.          
                                                                                  Paweł Nowicki
 Tekst opublikowany za zgodą Muzeum "Dwory Karwacjanów i Gładyszów" w Gorlicach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.