O tym jak dobrze zapowiada się artystyczna jesień w naszym mieście świadczyć może między innymi impreza, która odbyła się w auli gorlickiej Szkoły Muzycznej. W sobotni wieczór 11 września zgromadzona publiczność mogła oglądać monodram pt. Labirynt. Autorem tekstu, scenariusza jak również reżyserem spektaklu jest Adam T. Szymański animator grupy teatralnej związanej z gorlicką kawiarnią "Dekadencja". W roli głównej wystąpił Jacek Dygoń i on też był współreżyserem filmu wyświetlanego w trakcie przedstawienia i stanowiącego jego integralną część. Większość zdjęć filmowych realizowana została w studio filmowym EDGOR-FILM w Gorlicach. Zdjęcia wykonał Edward Wresiło wraz operatorami Jakubem Obrzutem i Robertem Wresiło. Montażem zajęli się Konrad Korona i Arkadiusz Zawiliński. W filmie z muzyką Tadeusza Łuczejki pojawiły się także efekty specjalne, których autorami byli Ewa Piotrowska-Kukla i Robert Kukla. Dodatkowe elementy scenografii wykonał Dariusz Szymański.
Tematem wystawianej sztuki jest metafizyczny dramat ludzkiego istnienia, paradoks tożsamości wynikający z relacji „ja” wobec innych i wobec świata. Ukazany problem przenikania się sfer rzeczywistości i fikcji da się odczytać jako wielka metafora ludzkiej egzystencji i pozwala szukać odniesień pośród pierwszorzędnych dzieł literatury dawnej i współczesnej.
Przedstawienie składało się z dwóch części - scenicznej odegranej przez aktora na scenie i części filmowej, w której ten sam aktor pojawia się jako postać ekranowa. Na uwagę zasługuje moment przejścia, w którym bohater - aktor znika za kulisami, a następnie ukazuje się w fikcyjnej przestrzeni kadru filmowego - jak gdyby po drugiej stronie lustra.
Parodia literacka, groteska, gra aktorska ocierająca się o błazenadę obecne w realizacji scenicznej, kontrastują z bardzo stonowanym i poważnym klimatem części filmowej. Jeśli prototypem i drogowskazem interpretacji dla części pierwszej mógłby być np. Witkacy, to dla części drugiej, takim układem odniesienia zdaje się mroczne kino Davida Lyncha.
Bohater uwięziony, jak sam mówi „w klatce własnych doznań” stara się wydostać na zewnątrz - do świata, do spotkania z drugim człowiekiem. Jego kolejne próby kończą się fiaskiem ponieważ jak wiadomo nikt nie potrafi wyjść poza sferę swoich przeżyć własnej świadomości. Przecież nigdy nie dowiemy się, czy budząc się ze snu, powracamy do jawy, czy też po prostu nadal śnimy - tym razem inny sen. Istotny i moralnie doniosły zdaje się moment utraty złudzeń. Przejście między jednym snem a drugim, które, jak się okazuje, nigdy nie jest bezbolesne.
Bohater będąc pisarzem, próbuje przedrzeć się przez bełkot skonwencjonalizowanych form wypowiedzi. Tu również spotyka go zawód ponieważ zawsze jest tak, że jeden tekst możemy zastąpić tylko innym tekstem, a łamanie konwencji j, wulgaryzacja to tylko doraźne wybryki, które nie stanowią remedium na fundamentalną bezwyjściowość jego sytuacji.
A więc koro wszystko jest gestem, tekstem, znakiem możemy zapytać - kim na scenie jest ten, kto udaje, że nie doznaje bólu? I co myśleć o przypadkowo-nieprzypadkowym samookaleczeniu aktora w chwili, gdy bohater rani swe zwierciadlane alter ego?
Autorzy w sposób oczywisty nawiązują do znanych motywów literackich - Calderona, Snu nocy letniej Szekspira, Kafki, filozoficznych problemów oczywistych dla każdego, kto pamięta Kartezjusza, Kanta, Husserla i choćby Ślub spośród dzieł Gombrowicza. Lecz nie oryginalność tu chodzi lecz o odwagę samodzielnego stawiania czoła problemom, które nurtują każdego myślącego człowieka.
Przedstawienie przyjęte zostało owacyjnie i można mieć nadzieję, że dla gorlickich twórców jest to dopiero początek drogi dalszych sukcesów artystycznych[1].
Paweł Nowicki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.