wtorek, 3 stycznia 2012

Szkice o życiu, czasie i snach



            Zapiski snów? To pierwsze wrażenie jakie narzuca się podczas lektury nowej książki Renaty Jabłońskiej. Jednak ten zbiór krótkich opowiadań stanowi w istocie zapis wspomnień, w którym autorka próbuje udźwignąć ciężar doświadczeń minionego czasu. Mimo nadrealistycznych środków wyrazu większość utworów ma charakter wyraźnie biograficzny i kluczem do ich interpretacji jest tragiczny życiorys pisarki. Dzieciństwo spędzone w Polsce, wojna, doświadczenie holocaustu („Babcia – jakie to piękne słowo. Jedna zmarła z głodu, drugą zagazowali” – czytamy w opowiadaniu Sen na cztery ręce), późniejsze losy tułaczki, w końcu wyjazd do Izraela, gdzie wśród egzotycznej roślinności, pod „innym” słońcem, w otoczeniu nowego języka trzeba było zacząć wszystko od nowa – wszystko to stanowi zbiór doświadczeń, z których wyrasta twórczość Jabłońskiej. Autorka, pisząc w pierwszej osobie, opowiada nam o swoim życiu w różnych czasach i miejscach.  Są ludzie, których życiorysy układają się w całość jednolitą i ciągłą. Mieli dom, w którym mieszkali od urodzenia, bliskich, którzy im towarzyszyli w miarę naturalnej wymiany pokoleń, przyjaciół z tej samej dzielnicy. Jeśli podróżowali, to w końcu wracali na „swoje miejsce”. Ludzie, którym dane było przeżyć życie w podobny sposób, mieli chyba większą inklinację do tego, przyjmować substancjalną jedność świata. I było im też może łatwiej identyfikować się z bohaterami powieści tradycyjnej, w której płynął czas linearny i ciągły jak sen, którego nikt gwałtownie nie przerywa.
Nie od dziś literatura stara się oddać prawdę czasowego charakteru ludzkiej egzystencji. Już św. Augustyn wskazywał na trzy nierozdzielne aspekty doświadczenia ludzkiego ja - pamięci rozumu i woli, czyli warunkujących się wzajemnie i przenikających: przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Teraźniejszość ukształtowana jest przez zdarzenia przeszłe, ale też pamięć minionego istnieje o tyle, o ile teraz jest ktoś, kto wspomina. Odwołanie do Prousta, którego dzieło można uznać w tym względzie za paradygmatyczne, narzucać się będzie w sposób oczywisty.
Czy współcześnie potrafimy opowieść o swoim życiu ułożyć w logiczną całość? Jeśli już nie traktat wyłożony more geometrico, to przynajmniej klasyczną tragedię, która jak pamiętamy, musi mieć początek, środek i koniec? Niegdyś wierzono, że jest to możliwe. Renata Jabłońska chce nam powiedzieć swoimi opowieściami, że w każdym dążeniu do adekwatnego opisu ludzkiego życia możliwe są zaledwie szkice - doraźne próby nadania sensu tym fragmentom, które udało się zachować. Wspomnienia leżą obok siebie jak ślady na śniegu prowadzące w różnych kierunkach, a wyobraźnia i pamięć tkają z tego samego tworzywa. Przeszłość nie istnieje tak jak zwykłe przedmioty, dane nam w aktualnym doświadczeniu. Jest jednak substancją naszego ja.
Bohaterka opowiadań Jabłońskiej błądzi między planami teraźniejszości i przeszłości, spotyka samą siebie sprzed lat, jak we śnie mieszają się jej miejsca, twarze bliskich osób, ożywają fotografie. Stare kamienice polskiego miasta (Łodzi?) i dawne rekwizyty zderzają się z egzotyką i nowoczesnością współczesnego Izraela. Czas zdaje się płynąć w przeciwnych kierunkach. Oto w lustrze ukazuje się postać, którą bohaterka mogłaby być, gdyby kiedyś dokonała w swym życiu innego wyboru. Innym razem widzi własną starość, która jeszcze nie nadeszła, jak w opowiadaniu Za drzwiami ciemnych domów:
Zbliżam się i widzę lśnienie dużego lustra. Podchodzę. Jest ciemno. Lecz dostrzegam swoje odbicie. Nie, to nie ja! To mała dziewczynka... Przyglądam się jej i rozpoznaję siebie, taką jak na fotografii z 1939 roku […]. Nie mogę się nadziwić, w jaki sposób to zdjęcie, bardzo zresztą powiększone znalazło się tutaj, w lustrze... […] widzę bladą twarz, lecz okolona rzadkimi siwymi włosami. Ale to straszna twarz! Pokryta siecią głębokich zmarszczek, z nieobecnym wyrazem oczu...Krzyczę. Nie chce tego dożyć! Nie chcę! (…) Uderzam w lustro pięścią i ze zdziwieniem stwierdzam, że ustępuje jak drzwi i mogę wyjść (…) Postanawiam iść przed siebie. W końcu musi się przecież skończyć ten szereg opuszczonych domów.

Bohaterka przenika przez rekwizyty teraźniejszości jak za kulisy planu filmowego, gdzie odnajduje samą siebie w zupełnie innej opowieści. Wydaje się zagubiona wśród zwierciadeł i dekoracji. Nowoczesne scenerie izraelskich miast wyglądają równie nierzeczywiście i widmowo jak wnętrza starych kamienic w Polsce sprzed lat. Kogo zachwycił film Inland Empire Davida Lyncha dostrzeże w opowiadaniu Zielony wózek podobny zestaw skojarzeń:
Betonowa podłoga i ohydne ściany pociągnięte liliowa, łuszcząca się olejną farbą. Okna nie ma. Wiadro, szczotka, miotła. W głębi coś jeszcze stoi. Stara balia, czy co? Podchodzę i widzę, że to wysoki dziecięcy wózek, obity plastikiem w ciemno – zieloną kratkę [...]. Otwieram żółte drzwi. To komórka. Ciemno. Po omacku znajduję kontakt. Zapala się zwisająca na długim sznurze, słaba żarówka. […] Zapalam światło w kuchni. Nalewam wody do czajnika. Palnik gazowy zapala się jakoś jednobocznie.

Poczucie wyobcowania, lęk i zagubienie to motywy, które obok doświadczenia czasu najczęściej pojawiają się opowiadaniach Jabłońskiej. Nastrój metafizycznych pejzaży surrealisty Magrite’a odnajdziemy w opowiadaniu Krata. Przerażająca konkretność potężnej kraty, która w słoneczny dzień tuż obok plaży wznosi się ku niebu, przypomina także klimat powieści Kafki. Tytułowa krata, która „coś” od „czegoś” oddziela, „coś” bezwzględnie uniemożliwia tam, gdzie z pozoru nie powinno być żadnej bariery, podobnie jak kafkowski proces stanowi tajemniczy hieroglif - model fundamentalnej charakterystyki ludzkiej egzystencji. To, co nieuchronne manifestuje się w skończonym wymiarze codziennego doświadczenia jako inwazja absurdu. Zagłada, indywidualna śmieć, wypadek - to fakty, których nie powinno być, a które, gdy się już wydarzą, pozostają potwornie nieodwołalne.
Autorka Przed odlotem czerpie z repertuaru wielkich tradycji literackich, ale nie identyfikuje się z nimi do końca i pastiszowo traktuje ich motywy. Wiemy, że w powieściach Kafki czy Bruno Schulza poczucie nierealności jest uwarunkowane konstrukcją ich dzieł, jako pochodna zawartych w nich wewnętrznych ontologii. Jabłońska po mistrzowsku buduje obraz literacki, imituje konwencję po to, by zastosować ją do biograficznego tematu. To samo zdaje się dotyczyć problemu doświadczenia czasu. Jest oczywiste, że opowiadania izraelskiej pisarki dają się wpisać w kontekst tak zwanej powieści gnozeologicznej, lub tzw. Zeitroman, która swą strukturą ma odzwierciedlać narracyjny charakter doświadczenia ludzkiej egzystencji. Autorka zakłada, że czytelnik zna utwory Prousta, Feuchtwangera, Doderera czy Marqueza, zatem nie próbuje do nich wprost nawiązywać, posługując się równocześnie gotowymi elementami ich poetyki. Jabłońska nie próbuje pisać jeszcze jednej wielkiej księgi o czasie, jednak dzięki przyjętej konwencji  jej wspomnienia  zyskują charakter  symbolu uniwersalnego.  
W zbiorze Przed odlotem pisarka opowiada nam bolesną historię swego trudnego życia. Sugeruje przy tym, że opowieść o tym, co było, zawsze jest interpretacją, a zarazem też jest zawsze drogą, czyli sposobem w jaki aktualnie stwarzamy samych siebie.

-------------------------
Renata Jabłońska, Przed odlotem,
Wydawca: "Z bliska”,  Gołdap 2009
Paweł Nowicki

Tekst opublikowany w rzeszowskim kwartalniku FRAZA  1/2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.