Często bywa tak, że wystawa dzieł
sztuki oprócz tego, że posiada wymiar czysto estetyczny, jest także artykulacją
problemów, domagających się skomplikowanego komentarza. Dzieje się tak
szczególnie w przypadku konceptualizmu, w którym bardzo często nie da się
pominąć związku miedzy przedmiotem, który jest „do oglądania” a zapleczem jego
teoretycznych uzasadnień – nieraz w ogóle wyjaśnieniem sensu prezentowanych
eksponatów. Stąd wartość recenzji.
W styczniu 2013 w sali odczytowej
„Pod Sową” Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gorlicach
mogliśmy oglądać wystawę zatytułowaną Korespondencja będącą podsumowaniem 9
Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Książki[1]. Dodatkową okazją dla
zorganizowania obecnej ekspozycji były obchody
przypadającego w bieżącym roku jubileuszu 65-lecia gorlickiej
Biblioteki. Wiodącym tematem aktualnej edycji festiwalu był motyw
korespondencji – stąd tytuł wystawy. Autorom chodziło o jednak nie tylko o tradycyjną
wymianę listów miedzy osobami, lecz także o korespondencję sztuk, problem
przekładu, recepcję tradycji, dialog teraźniejszości z przeszłością. Na
wystawie mogliśmy oglądać obiekty piśmiennicze, które nie przypominają tradycyjnych
listów ani książek, lecz są rzeźbami, instalacjami, przedmiotami o charakterze
konceptualnym. Niektóre kompozycje są tak skonstruowane, że zakładają aktywne
uczestnictwo widza i – jak się wydaje – próbują w ten sposób odzwierciadlić
znaną ideę dzieła otwartego. Tak jest zapewne w przypadku instalacji ukazującej
widok dwóch słynnych pałaców w Weronie, które znamy z historii Romea i Julii.
Między balkonami po rozpiętym sznurze wędrują „listy kochanków?” Fiszki
biblioteczne? Dyskretne aluzje między epokami? Zwiedzający wystawę sami mogli
coś dopisać, albo zabrać kartkę, by mieć na pamiątkę – mogą zrobić cokolwiek,
zostawiając w ten sposób jakiś ślad po
sobie. W innym miejscu wśród eksponatów znalazł się składany parawan – na nim napisy: Widzisz! Co się gapisz?! Jeszcze zobaczysz!
– różne zastosowania słowa widzieć w
związku z przedmiotem, który służy temu, aby widzeniu (się) skutecznie przeszkodzić.
Inna praca to tablice, które pokrywa z zagadkowy relief – wzór, przypominający
pismo klinowe. Co jest napisem a co ornamentem? Takie pytanie zapewne musiał
sobie stawiać niejeden archeolog. Jest też korespondencja Heloizy i Abelarda –
biała suknia (ślubna?) z zaszytymi fragmentami listów.
Wiemy, że naśladowanie, tworzenie
podobizn nigdy nie wyczerpywało istoty malarstwa. Tak samo, jak literatura
nigdy nie była zbiorem plotek o życiu fikcyjnych postaci. Jednak sytuacja sztuk
plastycznych uległa radykalnej zmianie, od kiedy wraz z wynalezieniem
fotografii, portret albo szkic terenu – potrzebne do celów czysto użytkowych – dały
się wykonać w sposób mechaniczny. Malarstwo zostało zwolnione z rzemieślniczej
funkcji i stało się wyłącznie dziedziną swobodnej twórczości. Podobnie dziś, w
epoce komputerów i telefonów komórkowych, książka lub list w formie papierowej
nie są już jedynymi nośnikami informacji, przez co coraz częściej pretendują do
rangi obiektów „czysto” artystycznych. Pojawiają się różne pomysły, aby
tradycyjnej książce nadać formę odświętną i unikatową. Znana jest idea „książki
jedynej”, która polega na tym, by każdy egzemplarz danego nakładu nosił cechy
szczególne, zyskując tym samym wartość kolekcjonerską.
Z
drugiej strony warto mieć na względzie, że współczesne – elektroniczne formy
komunikacji mogą niekiedy obyć się bez czytelnika. Link uruchamia sekwencję
poleceń, niezależnie od tego, że ma on formę tekstu. Roboty internetowe
generują sygnały (w formie napisów) ale
bez podmiotu, który by je czytał. Jest to bardziej mechanizm bodźca i reakcji,
niż porozumienie – rzecz humanistyki. Fakt, że na koniec ktoś czyta, to, co ukazuje
się w postaci tekstu, przestaje być istotą funkcjonowania systemu.
A
jeśli wyobrazimy sobie kompozycję zawierającą kartę pamięci – moduł z komputera
na białym tle, zatytułowaną „Nieodkryty zespół świątyń starego państwa Majów”? Jak
wiadomo nikt nie ma pewności, czy tamte budowle służyły do mieszkania, czy nie
były czymś w rodzaju poezji, tworzonej za pomocą architektury.
Zostawiamy po sobie ślady. Jedne
ślady znaczą, ponieważ są znakami w sensie tradycyjnym, inne ponieważ ktoś
rozpoznaje w nich oznakę, objaw. Kiedy widzimy na zabytkowej ścianie napis
„Byłem tu”, rozumiemy go po prostu, jako użytkownicy języka, ale potrafimy go
także odczytać jako objaw braku wychowania, lub akt wandalizmu. A co, jeśli
przed wiekami sami Rzymianie pisali na swoich murach – zwyczajnie – tak, jak
my, coś w rodzaju „Zaraz wracam”? Więc czas decyduje o znaczeniu znaków, o ich znakowej, by tak rzec, tożsamości.
O ilu sprawach nie piszemy, ponieważ
uznajemy je za nazbyt błahe? Ale kiedy się okazuje, że są one błahe i kto to
ustala? Czy miałem powody, aby zanotować, co robiłem wczoraj po południu? Joyce
opisuje poranek Leopolda Blooma ze szczegółami, które współcześni uznawali za
gorszące. Co przeczytamy, a czego nie przeczytamy miedzy wierszami w liście od osoby, którą znamy od najmłodszych
lat? Więcej niż ktoś obcy? Może więcej niż trzeba? Z drugiej strony, znane są
liczne przypadki pacjentów szpitali psychiatrycznych, którzy zapisują „wszystko”.
W
ciągu dziejów piśmiennictwa przesłania literackie wciąż nadbudowują się nad
sobą nawzajem i w ten sposób nieustannie konstytuują na nowo swój sens. Na co
dzień zwykło się mniemać, że tekst stanowi jedynie medium, przekaźnik dla treści,
która istnieje samoistnie i niejako wcześniej, zanim myśl autora oblecze ją w
pismo. Jednak znamy współczesne teorie, zgodnie z którymi sens, czyli treść
przekazu ustala się dopiero po, lub w
trakcie lektury. Zakłada się, że kontekst – „tło”, na którym odbiorca aktualnie
odczytuje pismo, istotnie przesądza o jego znaczeniu. Można powiedzieć, że logiczny
sens danego tekstu nigdy nie istniał tak, jak list, który jest w butelce albo jak dokument,
który jest w szufladzie. Pomyślana
treść –
to, co oznaczane, nie da się też porównać do przesyłki, którą nadawca
wkłada do koperty utkanej z napisów lub żywego głosu. Taką przesyłkę
ktoś miałby „otwierać” wyjmując z jej wnętrza
gotową zawartość – eidos, sens
uniwersalny. Może w ogóle, ów sens dany jest nam zawsze zaledwie, jak tęcza,
którą możemy ujrzeć tylko z pewnej odległości i właściwie tylko dzięki tej odległości. To co znaczone dałby
się więc pojąć jak blizna, która zarasta ranę miejscu wciąż
odnawiającego się pęknięcia. Już
Fryderyk Nietzsche pisał, że świadomość
to „obłęd po czynie” i że nie stanowi
ona żadnego absolutnego datum. Życie ustala samo siebie i jest procesem konstytuującym wciąż na nowo swoją własną treść.
Nasze
tzw. uczestnictwo w kulturze – nasz rozumiejący sposób bycia polega na tym, że
bierzemy udział w korespondencji między epokami i miedzy tekstami, zostawiając
ślady, które kiedyś odczyta ktoś w sposób odmienny, niż zdołaliśmy to
przewidzieć. Może w ogóle nikt nie odczyta.
Tekst,
przekaz, czymkolwiek by nie był – odsyła nas do innych tekstów, nawiązując do
nich jako parafraza, odpowiedź na pytanie, które postawiono bardzo dawno temu,
tak że kontekst zapytywania poszedł w zapomnienie. Znana jest hipoteza, że
dialogi platońskie nie ukazują w pełni poglądów autora, i że na co dzień w
Akademii mówiono o czymś innym. Tego, co uznaje się oczywiste, nikt nie
zapisuje. Są liczne powody, dla których w różnych epokach piszący przemilczają
pewne fragmenty ludzkiego doświadczenia. To, co w ten sposób zostało pominięte,
zyskuje walor tła dla innych treści, zachowując tym samym charakter niejawnych
presupozycji. Rozpoznanie i odkrycie tego, o czym się nie pisze – paradoksalnie
– może wyznaczać granice epoki.
W
tym kontekście ważne się wydaje pojecie doświadczenia hermeneutycznego, które
Gadamer przedstawił w swej Prawdzie i
Metodzie:
„W istocie, jak
widzieliśmy, doświadczenie jest zawsze doświadczeniem negatywnym: nie jest tak,
jak przyjmowaliśmy. W obliczu doświadczenia, jakie się robi z jakimś innym
przedmiotem, zmienia się jedno i drugie, nasza wiedza i jej przedmiot. Wiemy
teraz inaczej, a to oznacza: sam przedmiot „nie wytrzymuje”. Nowy przedmiot
zawiera prawdę o starym”[2]
Oczywiście warto
przywołać w tym miejscu heglowski rodowód myśli hermeneutycznej. W Nauce logiki czytamy:
„Ponieważ to, co istotne,
istnieje tylko w przeciwieństwie do tego, co nieistotne, wiec samo to, co
nieistotne, jest w pewnym stopniu tym, co istotne, sam pomysł stanowi w pewnym
stopniu ujawnienie istoty”[3]
Zaś Ignacy Fiut w komentarzu do tego
fragmentu pisze:
Chodzi
tutaj o to, ze pozór zakłada samą istotę, gdyż ją ujawnia, a ona w nim jakby
„prześwituje”. Najogólniej, pozór i istota, ich wzajemna gra, to – według Hegla
– stopnie rozwoju idei absolutnej.’[4]
Pozostając w kręgu inspiracji
hermeneutycznych i derridianskich, kategorię przemilczenia należy pojmować w
kontekście tradycji heglowskiej negacji.
To, co przemilczane zawsze ukazuje się
jako tło, horyzont wszystkiego, co jeszcze nie uświadomione, zarazem warunek
umożliwiający jawność treści aktualnie obecnej. To co się prezentuje, możliwe
jest jako przedmiot tylko dzięki ukrytej strukturze zapośredniczeń,
których niejawny mechanizm, który warunkuje fenomen –
zjawisko. Kiedy ową strukturę wydobywamy
na jaw, horyzont naszej wiedzy – horyzont fenomenów momentalnie przesuwa się i – mówiąc za Heglem, mamy nową wiedzę i nowy
przedmiot.
„Hegel mówi: Ruch dialektyczny, który wykonuje świadomość w sobie samej zarówno w
swej wiedzy, jak w swym przedmiocie, o
ile dla niej nowy prawdziwy przedmiot
stąd wyrasta, jest właśnie we
właściwy sposób tym, co nosi miano doświadczenia”
[5]
Gadamerowskie pojęcie doświadczenia
hermeneutycznego opiera się więc
przekonaniu, że wszelki przyrost wiedzy koniecznie wiąże się z dialektyczną
grą tego, co odsłaniane i tego, co w procesie rozumienia jest zasłaniane –
co niejako przechodzi w cień. Oko, które
patrzy, nie widzi samego, tym samym
kadr, perspektywa jaka się odsłania góry zakłada niewidoczny „punkt widzenia”,
tj. punkt z którego widzenie się dokonuje. To są presupozycje każdego
rozumienia. Coś się odsłania,
przesłaniając zarazem to, co w tej sytuacji zamienia się w „milczące”
tło.
Jednak czy zastanawiając się nad fenomenem pisma,
koniecznie musimy ulegać tym postmodernistycznym tendencjom? Przecież potrafimy
odróżnić tekst od kontekstu, i znak od
oznaki –
choć modne się stało mylenie zakresów tych pojęć, celowe zacieranie różnic, podkreślanie
względności rozróżnienia.
To
tak, jak gdybyśmy posługiwali się definicją zbyt szeroką, po czym okazywałoby
się, że wszystko jest znakiem, że wszystko jest śladem, tekstem lub jak
Stachura pisał, że wszystko jest poezją.
Czy byłoby w takim razie coś, co poezją nie jest? I czy w takim razie nie byłoby nudno?
Oczywiście
wiemy, że w obrębie kultury nie ma nagich faktów, że żyjemy w świecie znaczeń,
a człowiekowi przysługuje taki sposób istnienia, że wszystkiemu, co go otacza,
nadaje jakiś sens. Choćby nie nadawał, to i tak nadaje, bo przynajmniej musi
uznać za obowiązujący jakiś sens zastany. Stąd przekonanie, że żyjemy bardziej
pośród znaków, aniżeli rzeczy, które są
po prostu, nie będąc znakami. Oczywiście bliski się nam wydaje ten sposób myślenia –
bardzo nastrojowy, w którym można dopatrzeć się pewnej odmiany mistycyzmu. Czy
nie jest to jednak swoisty wstęp do
dezinformacji. Jeśli wszyscy bazgrzą, a znaczenie, obowiązywalność, czy w
ogóle status takich niby-znaków okazują się mniej lub bardziej (prędzej czy
później) dowolne, to może w ogóle należy traktować wszystko, co nas otacza jak
wielki ornament? Możemy się bawić np. w czytanie
miasta, zestawiając ze sobą szyldy i rozkłady jazdy, podarte gazety, napis
na koszuli kogoś, kto nas mija, znak krzyża na niebie… utworzony przez dwa
odrzutowce. Tylko wsiąść na „wózek”, by
zamieszkać na lewym brzegu Sekwany, może
Patagonia, Macondo albo Nueva Uqbar , ale czy dzisiaj kogoś jeszcze bawi
Kabaret metafizyczny?
Paweł Nowicki: Written down. Uttered, Concealed, or How
is Sense Established? Literary Inspirations for Hermeneutics and Postmodernism.
Summary:
The starting point of this discussion is to discuss
the exhibition “Correspondence” with is a summary of the 9 International Book
Art Festival, held in the Public Library. S. Gabryela in Gorlice in January 2013.
Reflections in the text relate to issues of character, meaning, sense of human
creations in the context of contemporary
trends philosophical – hermeneutics and postmodernism. The article mentions the
problems of interpersonal communication, ancient and modern media information
and correspondence literature and visual arts.
Artykuł
opublikowany w: Filozofia w literaturze literatura w filozofii, Wydawnictwo
Uniwersytetu Rzeszowskiego, Rzeszów 2013.
[1] "Korespondencja"
- 9. Międzynarodowy Festiwal Sztuki Książki , Płock, 07.01.2012 - 29.01.2012.
Nagrody
przyznało jury w składzie: prof. Ewa Latkowska, prof.
Włodzimierz Szymański, Jadwiga Tryzno, Marek Gajewski, Radosław Nowakowski, Alicja
Słowikowska, Ania Gilmore. Do konkursu zakwalifikowało 25 autorów. Dwie
pierwsze nagrody otrzymały Susan
Johanknecht (książka) i Renata Pacyna (obiekt). Drugie nagrody jury przyznało
Grażynie Brylewskiej oraz Pameli Paulsrud, a trzecie: Magdalenie Haras,
Maciejowi Jabłońskiemu i Peggy Johnston. Alicja Wasilewska, Dyrektor Płockiej
Galerii Sztuki przyznała swoją nagrodę,
której laureatką została Małgorzata
Malwina Niespodziewana.
[2] Hans G. Gadamer, Prawda
i Metoda, tłum. B. Baran, Kraków 1993,
s. 331.
[3] Georg
W. F. Hegel, Nauka logiki t. II, s.
257.
[4] Ignacy S. Fiut, Negacja i niebyt. Ujęcie systemowe Georga W. F. Hegla i Martina Heideggera, Kraków
1997, s. 66.
[5] – H.G. Gadamer, Prawda
i Metoda, s. 330.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.