12 lutego 2016
r. w gorlickiej Galerii Dwór Karwacjanów, w sali im. Ks. Bronisława
Świeykowskiego odbył się wernisaż prac artysty grafika Franciszka Niecia[1] pt. Międzypola.
Ekspozycja obejmowała cykl wielkoformatowych kolorowych grafik w technice linorytu, której wiodącym tematem były miejsca wielkich bitew, jakie rozegrały się w czasie dwóch stuleci. Bezpośrednim, plastycznym źródłem inspiracji artysty były satelitarne fotografie terenów walk Kolorowe linoryty F. Niecia choć w oczywisty sposób nawiązują do wspomnianych fotografii, są raczej wariacją na temat obrazów zarejestrowanych satelitarną kamerą. Fakt to znaczący i zapewne nieprzypadkowy, że formy plastyczne zastosowane przez artystę przypominają maskujące desenie współczesnych wojskowych mundurów, co dodatkowo podkreśla militarny wyraz i metaforyczne przesłanie całej ekspozycji. W komentarzu wystawy autor pisze:
Ekspozycja obejmowała cykl wielkoformatowych kolorowych grafik w technice linorytu, której wiodącym tematem były miejsca wielkich bitew, jakie rozegrały się w czasie dwóch stuleci. Bezpośrednim, plastycznym źródłem inspiracji artysty były satelitarne fotografie terenów walk Kolorowe linoryty F. Niecia choć w oczywisty sposób nawiązują do wspomnianych fotografii, są raczej wariacją na temat obrazów zarejestrowanych satelitarną kamerą. Fakt to znaczący i zapewne nieprzypadkowy, że formy plastyczne zastosowane przez artystę przypominają maskujące desenie współczesnych wojskowych mundurów, co dodatkowo podkreśla militarny wyraz i metaforyczne przesłanie całej ekspozycji. W komentarzu wystawy autor pisze:
Wystawa grafik tworzonych jako cykl
''Międzypola'' w mieście, które przeszło do historii jako pole bitwy jest dla mnie szczególna. Moim marzeniem jest prezentować
swoje grafiki w miejscach związanych z polami bitew I wojny światowej, które
stanowią inspirację do powstawania grafik, podróży, jak i odkrywania nieznanej
historii. Podróżując po Europie na każdym kroku spotykam ślady tamtych działań,
nieznanych i zapomnianych, które czasami trudno znaleźć. Verdun, Passendale,
Ypres, Przemyśl, Caporetto, Osowiec nie są już dla mnie tylko nic nie
znaczącymi punktami na mapie. (…)
Łączenie pasji wykonywania matryc, poznawania historii oraz
podróżowanie to nieodzowne działania, na które składa się efekt plastyczny
moich wystaw. Bezpośrednią inspiracją są pola walki, fortyfikacje, rejony
ufortyfikowane całej Europy odnajdywane poprzez widok satelitarny.
''Międzypola'' to linoryt wielomatrycowy, na który składają się pola o formacie
70cm x 50cm tworzące całość nawiązującą do mapy, która nie jest realistycznym
odtworzeniem terenu. Jest to autorska interpretacja składowych doświadczeń w
procesie tworzenia-poszukiwania, topografii, piętna historii”[2].
W
wielkiej panoramie pól bitewnych F. Nieć wykorzystał obraz zdjęć satelitarnych
(skądinąd współczesnego środka walki
obraz ten upodabnia się do barw ochronnych żołnierskiego munduru, gdzie
motywy zieleni, mieszają się z partiami szarości i czerni te zaś z kolei
sąsiadują z plamami jasnej szarości, piaskowej żółcieni.
Warto
na marginesie wyjaśnić, że o ile dawniej mundury mające służyć maskowaniu
żołnierza na tle pokrycia terenu, wykonane były w jednolitym kolorze – w
różnych odcieniach szarej zieleni, o tyle obecnie stosuje się inne rozwiązania.
Niegdyś wychodzono z założenia, że skoro roślinność widziana z oddali wydaje
się szara, sylwetka żołnierza na polu walki, dla uzyskania lepszego kamuflażu
również powinna mieć tę samą barwę.
Stosunkowo niedawno odkryto, że w tym celu, aby mundur widziany z
odległości, dajmy na to, dwustu metrów nie wyróżniał się na tle gąszczu zarośli,
z bliska sam musi wyglądać tak, jak kępa
krzaków widziana z małego dystansu. Krótko mówiąc, by z daleka wyglądać, jak krzak
widziany z daleka, z bliska trzeba
wyglądać tak, jak krzak widziany z bliska. Znaczy to, że w deseniu munduru muszą
się pojawiać jaskrawe plamy imitujące
partie oświetlonych liści, kontrastujące z mrocznymi zagłębieniami cienia, zaś bardziej
jednolite obszary szarości muszą być poprzecinane na przemian jasnymi i
ciemnymi liniami, przypominającymi oświetlone i zacienione gałęzie. Dopiero taka pstrokata
postać, widziana z odległości 100-200 metrów, zlewa się w jednolitą plamę khaki,
feldgrau, itp. łagodnie wtopioną w odległą roślinność. Przeciwnie, postać,
która z bliska jest jednolicie szarozielona, z oddali wyraźnie odcina na tle
horyzontu jako figura zdecydowanie ciemniejsza. Malarze od stuleci znali
zasadę, iż odległość łagodzi kontrasty. Przedmiot zdecydowanie jasny,
umieszczony na dalekim planie, musi być przyćmiony – namalowany kolorem
ciemniejszym, z kolei czarny lub głęboko zielony – musi zostać rozjaśniony do
odpowiednich odcieni szarości. Dopiero niedawno wykorzystano tę malarską wiedzę
na potrzeby wojska.
Skojarzył
artysta obraz ziemi widziany
z wysokości satelity z deseniem polowego munduru. Już samo uświadomienie tego
podobieństwa jest bardzo wymowne. Widzimy w grafice F. Niecia obraz terytorium,
o które prowadziło się wojnę, odnajdujemy
ziemię, która dawała żołnierzowi schronienie jako okop czy ziemianka. Wyrażenie
takich refleksji wprost, trąciłoby zużytym patetycznym sloganem, więc artysta używa
sugestii lub wykorzystuje określony zbiór formuł przywołanych przez zebrane
rekwizyty. Dlatego obrazy najsłynniejszych bitew, jakie rozegrały się w naszej
historii ukazane są w grafice F. Niecia jakby z wysokości z kompozycją osnutą
na detalach w skali makro ze zdjęć satelitarnych, w których zarysy pól i lasów
zdradzają formę dawnych fortec. Widzimy jaskrawo świecące mury bunkrów, widmowe
ruiny ale także zygzakowate sieci okopów, ziemię poranioną przez ostrzał artylerii.
Prace
wykonane w technice linorytu poprzez nakładanie kolejnych partii koloru, przypominają
wyrafinowane kolorystyczne malarstwo. Mimo różnicy zastosowanych środków,
przypominają się wielkoformatowe „chlapane” obrazy J. Pollocka. Szczególnie Lawendowa mgła zdradza powinowactwo tym
motywem mapy, widoku z wysokości. (Pollock pracował z ojcem geodetą przy
pomiarach Wielkiego Kanionu Kolorado). Również monotypie Marii Jaremy w swych
stonowanych barwach mogą posłużyć
jako układ odniesienia dla interpretacji
omawianych prac. To, co nieznane, zaskakujące i nowe próbujemy zrozumieć wiążąc
z czymś już znanym. Taki jest rytm niemal każdego procesu rozumienia czy interpretacji. Celem moich porównań nie jest
więc bynajmniej umniejszanie wagi czy
sugestia wtórności, przeciwnie odkrywając pewne dalekie analogie
pragnę ukazać, jak Franciszek Nieć wpisuje się w poczet wybitnych
artystów, których łączy trudny do jednoznacznego ustalenia wspólny rys.
Fotoreportaż
z wernisażu wystawy znajduje się tutaj.
Paweł Nowicki
[1] Franciszek Nieć – ur. w 1961, zam. w Rydułtowach.
Ukończył Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych w Bielsko-Białej (1981), studia na
ASP w Krakowie – Wydział Grafiki w Katowicach (1989). Wykładowca Państwowej
Wyższej Szkoły w Racioborzu. Dyrektor Państwowego Ogniska Plastycznego w
Rydułtowach. Doktor Sztuk Pięknych z grafiki warsztatowej (2004). Habilitacja
Sztuk Pięknych z grafiki warsztatowej (2014). Ostatnie wystawy: 43 rd
International Print Award „Carmen Arozena” Hiszpania - 2015; 18 th
International Print Biennial Varna Bułgaria- 2015; 3 rd Brest Print Triennial
Białoruś– 2015; 6 th Beijing International Art Biennale, Chiny- 2015; 11th
International Biennial "Iosif Iser", Rumunia- 2015; 1st Bienal de
grabado "Carlos Hermosilla" (wyróżnienie), Chile 2015.
[2] Fragment tekstu ze strony: http://www.muzeum.gorlice.pl/wydarzenia-kulturalne/art/franciszek-nie-grafika#top (dostęp 23. 06. 2016).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.