Oto przed nami opowieść młodego chłopca, Żyda z Budapesztu,
który przeżył koszmar niemieckich obozów koncentracyjnych.
Relacja pozbawiona patosu, daleka od moralizmu i jeśli ją czytać
uważnie, autor co krok podkreśla subiektywny i wyrywkowy charakter
swoich obserwacji jak gdyby pisał reportaż z pobytu w osobliwym
miejscu. W przeciwieństwie do znanych z literatury polskiej obrazów
wojny i holocaustu – Różewicza, Nałkowskie, j nie znajdziemy tu
wątku martyrologii. Może najbliższa wydawać by się mogła wizja
Tadeusza Borowskiego ale i tak porównanie to, nie jest adekwatne.
Książka Kertesza w swej głębszej warstwie zawiera przesłanie
metafizyczne i trzeba ją czytać mając w pamięci powieści Franza
Kafki. Mamy więc skrupulatny opis zdarzeń, z którego powoli i
bardzo dyskretnie wyłania się mroczna metafora tragizmu ludzkiej
egzystencji.
Bo co nam przypomina sytuacja bohaterów, w której każdy spośród
aresztowanych snuje naiwne przypuszczenia - gdybym nie poszedł tą
ulicą, gdybym się nie spóźnił do odjeżdżającego tramwaju, w
sytuacji, gdy wiemy, że przecież wszyscy byli z góry skazani i
jednakowo pozbawieni szans. Później, perfidnie zorganizowany świat
obozu nie od razu ukazuje więźniom swoją grozę. Daje nawet
obietnice, że da się w nim jakoś żyć. Autor mówi nam o
powolnym działaniu czasu, sile przyzwyczajenia pozwalającym
człowiekowi żywić nadzieję, podtrzymywać iluzje. Widzimy
stopniową przemianę zdrowych ludzi w półżywych nędzarzy,
powolne umieranie.
Czy
obóz staje się w książce Kertesza uniwersalnym symbolem...?
- (...) wszędzie, nawet
w obozie koncentracyjnym , bierzemy się najpierw do nowych spraw w
dobrej wierze – przynajmniej ja tego doświadczyłem; na początku
trzeba być dostatecznie dobrym więźniem, a resztę przyniesie
przyszłość (...)
-
„Ale samobójstwa zdarzały się rzadko, w żadnym wypadku nie były
regularne ani w żadnym razie typowe, to przyznawali wszyscy. Do
moich uszu też docierały wieści o jednym czy drugim takim
wydarzeniu, słyszałem, jak ludzie dyskutowali, wymieniali na ten
temat poglądy, niektórzy z jawna przygana, inni z większym
zrozumieniem, znajomi z litością – ogólnie jednak zawsze w taki
sposób, w jaki człowiek stara się odsądzić nader rzadki, daleki
od nas, w pewnym sensie trudno wytłumaczalny , może trochę
lekkomyślny, może trochę godny szacunku, ale na pewno zbyt
pochopny postępek.” (...)
- „Rzuciła mi się w
oczy jeszcze jedna zmiana, i to zwłaszcza w osobach postronnych, a
więc w ludziach z fabryki, naszych strażnikach, a głównie w
niektórych funkcyjnych w obozie; zauważyłem mianowicie, że stali
się inni. Na początku nie bardzo wiedziałem, jak mam to sobie
wytłumaczyć; wszyscy jakoś wypięknieli, przynajmniej w moich
oczach. Dopiero potem zrozumiałem, ze to my musieliśmy się
zmienić, oczywiście, tylko to było mi trudniej dostrzec. –
(...) „Dopiero wtedy
zrozumiałem, ze czas niekiedy zawodzi nasz wzrok, jak się wydaje.
Tak samo musiał umknąć mojej uwagi ten proces – choć w
rezultacie bardzo wymierny – dotyczący całych rodzin, na
przykładzie rodziny Kollmanów. (...) Było ich trzech; niski, łysy
ojciec i dwóch chłopaków, większy i mniejszy (...) Oni zawsze
trzej chodzili razem, jeśli to było możliwe ręka w rękę (..)
Otóż po pewnym czasie zauważyłem, ze ojciec zostaje w tyle i
synowie muszą mu pomagać, ciągnąć go za sobą, trzymając za
ręce. Znów upłynął jakiś czas i nie było już z nimi ojca.
Wkrótce większy musiał tak samo za sobą ciągnąc mniejszego.
Później ten mniejszy także zniknął i w końcu wlókł się już
tylko większy, a ostatnio jego też nigdzie nie widzę”. (...)
- „I na darmo
wszystkie przemyślenia, zrozumienie, trzeźwy rozsądek, i tak nie
mogłem opacznie zrozumieć jakby wstydzących się swej
niedorzeczności, a jednak wciąż uparcie powracających słów
skrytego pragnienia; chciałoby mi się jeszcze trochę pożyć w tym
pięknym obozie koncentracyjnym.” (...)
- „Gdyby nie było tej
chronologii, i gdyby cała wiedza runęła nam na głowę od razu tam
na stacji, to może nie wytrzymałaby tego ani głowa, ani serce
(...)”
Rozwinięcie kafkowskiego tropu zarazem więcej wątków filozoficznych znajdzie czytelnik także w innej książce I. Kertesza: Ja, inny. Kronika przemiany.
Paweł Nowicki
Imre Kertész,
Los utracony, tłum. Krystyna Pisarska, Wydawnictwo W.A.B.
Warszawa 2002. Literacka Nagroda Nobla 2002
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.