Do końca maja w gorlickiej Galerii „Dwór Karwacjanów” można oglądać wystawę prac Bogdana Konopki[1],
znanego artysty fotografika, absolwenta
Wydziału Fotochemii we wrocławskim Technikum Kinematografii. Autor pochodzi z
Dynowa na Podkarpaciu, obecnie mieszka
we Francji. „Dziedzictwo niesklasyfikowane” - taki nieformalny tytuł nadał Bogdan
Konopka serii swoich prac, która obejmuje obrazy uchwycone podczas jego
częstych pobytów na Ziemi Gorlickiej i ukazuje miejsca, budowle i wnętrza
szczególnie naznaczone doświadczeniem przemijania i upływu czasu. Widzimy
opuszczone gorlickie kino, zdewastowane hale fabryczne, resztki łemkowskich wsi.
Fotografię zwykło się utożsamiać z łatwą
techniką mechanicznego zapisywania obrazów,
z prostym odwzorowaniem przedmiotów, przy którym artysta pełnić może
zaledwie rolę drugorzędną. Autorowi zdjęć pozostaje wybór tematu, ustawienie parametrów,
w końcu selekcja uzyskanych rezultatów, jednak zgodnie z powszechnym mniemaniem
– fotografia „robi się sama”. Niewątpliwie fotograf pracuje inaczej niż rysownik
lub twórca akwaforty, jednak oglądając prace Bogdana Konopki można odnieść
wrażenie, że na fotografie, które mamy przed sobą, powinniśmy patrzeć przede
wszystkim jak na dzieła grafiki - zrealizowane
poprzez wytrawianie światłem. Te niewielkie obrazy w odcieniach szarości, niekiedy
zamglone wywołują nastrój nostalgii, ewokują spokój. Ich ściszony kontrast
powoduje, że niekiedy wyglądają skromnie, przynajmniej na tle nowoczesnych - atakujących
nas zewsząd przekazów medialnych. Jednak surowość, dyscyplina i pewien minimalizm prac Konopki ukazują dostojeństwo prawdziwej grafiki. Z
reguły Artysta nie przedstawia ludzi, jednak w jego pracach zjawiają się
ludzkie wytwory. Obecność przedmiotów, miejsc w których tętniło życie - teraz opuszczonych,
zdaje się narzucać przejmującym milczeniem. W przestrzeniach szarości na pozór
nic się nie dzieje. Zamglenia, rozproszone światło są niczym obrazy wydobyte z
dna pamięci, jak scenerie snów. Zdaje się, że bohaterem każdej z fotografii
jest miejsce, tj. bardziej miejsce niż wybrany pojedynczy przedmiot. Artysta -
jak sam wyznaje - ma na celu uchwycenie ducha tego miejsca. Mówi, że każde
ujęcie robi tylko raz, i jeśli się nie uda, nie ponawia próby. Prace
zaprezentowane na obecnej wystawie, Autor wykonywał tradycyjną kamerą, stosując
długi czas naświetlania. Taka technika, jak mówi, wymaga cierpliwości, zarazem
ustanawia szczególną więź między artystą a wybranym miejscem.
Na zdjęciach Konopki przedmioty uchwycone są w
ich dyskretnym trwaniu, jak gdyby samo „istnienie” dało się
uzmysłowić jako pewna czynność. To, że nic się nie dzieje, potęguje tylko
nawarstwienie znaczeń. W statycznych przestrzeniach tych szarych fotografii jak
w lustrze stojącej wody odbija się obraz utrwalonej chwili.
Autor
mówi, że jego małe obrazy są jak studnie – pułapki, w które wpaść może odbiorca,
gdy spojrzy uważnie w ich subtelna głębię. Gdy skupimy uwagę i zdołamy wniknąć
w głąb małej powierzchni, nie możemy się oprzeć magicznej wprost sile, z jaką przyciąga
nas gąszcz narastającego detalu. W końcu gubimy się w nim jak w labiryncie. Kto
nieuważnie przebiega wzrokiem po tych zdjęciach, pewnie ujrzy zaledwie
niewyraźny pejzaż lub walorowy ornament.
Artysta
wyznaje pogląd, że w fotografii kolor jest zaledwie anegdotą, że tak naprawdę
liczy się kompozycja kadru, struktura przedmiotu i światło. Można się z tym nie
zgadzać, jednak poziom prac Bogdana Konopki w pełni uzasadnia taki
autokomentarz. Artysta mówi, że
dzisiejsza technika sprzyja dewaluacji barwy. Ekran komputera, wyświetlacz telefonu
w końcu okładki czasopism czy wielkie bilbordy niosą te same kolory - poprawne
ale jednakowo zdefiniowane, przez co jednostajne i nie mniej nudne niż szary
uniform. Tak, jak wszechobecna jazgotliwa muzyka nie zna dostojeństwa ciszy, w
której dałoby się usłyszeć szelest odwracanej partytury, podobnie agresywny
kolor w istocie zabija naszą wrażliwość.
Patrząc
na zdjęcia Bogdana Konopki przypomina się łagodny spokój odbicia w wodzie, jaki
pamiętamy na słynnym obrazie Vermeera ukazującym panoramę Delft. Wydaje się podobne
to studium konkretu - uważne zapatrzenie rejestrujące niepokój doświadczenia
chwili, długą pauzę, mgnienie poza czasem.
Paweł Nowicki
Gorlice, maj 2012
Tekst ukazał się rzeszowskim Kwartalniku FRAZA, 2012, 3
[1]
Bogdan
Konopka, ur. 27 lipca1953 roku w Dynowie - fotograf,
krytyk jest absolwentem Wydziału Fotochemii we wrocławskim Technikum
Kinematografii. Jest jednym z głównych
twórców nurtu tzw. fotografii elementarnej, której program opracowywał w
latach 1982-1985 przy galerii Foto-Medium-Art we Wrocławiu. Od 1989 r. mieszka i pracuje we Francji. Był laureatem
Grand Prix de la Ville de Vevey w Europejskim Konkursie Fotografii (1998 r.).
Został stypendystą Pro Helvetia (Szwajcaria 1993 r.), Miasta Paryż (1994 r.),
Ambasady Francuskiej w Pekinie (2005 r.), Instytutu Kultury Francuskiej w
Rumunii oraz na Białorusi (w latach 2000 i 2004). Na stałe współpracuje z
polskimi pismami o sztuce: "Format" i "Kwartalnik
Fotografia". Jest autorem ekspozycji "Szary Paryż" (2000 r.) w
Instytucie Polskim w Paryżu oraz "Miasto Niewidzialne" (2003 r.) w
Centrum Pompidou.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.