10 stycznia 2014 roku w
gorlickim Dworze Karwacjanów odbyło się otwarcie indywidualnej wystawy
fotografii Krzysztofa Ligęzy[1] pt. Drzewa – Cienie – Śnienie.
Fotografie Krzysztof Ligęzy, które
mogliśmy oglądać w sali im prof. Włodzimierza Kunza powstałe z bacznej
obserwacji natury są wyrazem zachwytu i filozoficznego zadziwienia światem.
Dzika przyroda w fotografiach artysty jest świadectwem prawdy o ludzkim
zadomowieniu w kosmicznym uniwersum, jednak punktem wyjścia jego poszukiwań
jest natura - physis. Dramatyzm obrazów Ligęzy
budowany jest romantycznym zestawem środków wyrazu. Widzimy kamienne budowle,
piorun rozrywający niebo, rwące rzeki, morski brzeg w fazie odpływu, faliste
linie skoszonego zboża. Z kolei drzewa związane z pradawnym kultem
sfotografowane w podczerwieni ukazują swój niesamowity, widmowy kontur.
Interpretacje Krzysztofa Ligęzy przypominają punkt widzenia
pierwszych filozofów – presokratyków, dla których jak wiadomo, nie było jasnego
rozgraniczenia między tym, co ożywione i tym co nieożywione, podobnie jak
pytania o naturę – physis, nie
pozostawały w opozycji do sfery, którą dziś zalicza się do tzw. humanistyki.
Tales czy Heraklit nie byli naiwnymi fizykami w dzisiejszym pojęciu nauki, lecz stali w obliczu wielkiej
tajemnicy - problem natury ludzkiej ukazywał się im na jednym planie z zagadką
kosmosu. Płynąca woda, piorun, skaliste wybrzeże, niewiadoma przyczyna
przypływów i odpływów morza, budziły lęk i zdziwienie, tak samo jak poczucie
przemijania i nieuchronność śmierci. Pytania, które my dzisiaj zwykliśmy
rozdzielać, dla Greków zlewały się w
jeden nurt - philosophia - źródło późniejszej nauki.
Być może
wcześniejsze zauroczenie artysty dorobkiem pisarskim Stanisława Lema[2]
koresponduje z jego postawą twórczą, w której podejmując wątki egzystencjalne,
rozpoczyna od obrazu świata nauk przyrodniczych.
Jednym spośród pytań, które zadaje
sobie K. Ligęza dotyczy kwestii, czym naprawdę jest rzeczywistość dana nam w
percepcji zmysłowej. Wiemy, że obraz świata -
taki, jaki się nam przedstawia w codziennym doświadczeniu, z punktu
widzenia neurofizjologii stanowi iluzję. Nauka potwierdziła wątek dociekań
Demokryta o tzw. jakościach wtórnych. Treści doznań wzrokowych, jak np. barwy
nie przysługują rzeczom, lecz są rezultatem pracy naszych zmysłów. Wrażenie
czerwieni to rezultat reakcji naszego oka na pewną cechę fal świetlnych
odbijanych prze przedmiot, obraz będący wytworem mózgu, który nie jest „obiektywną” cechą samej rzeczy. Są też procesy
tak szybkie, że oko nie rejestruje ich poszczególnych faz, inne zaś tak
powolne, że w ogóle nie dostrzegamy ruchu.[3]
Rodzi się pytanie, czy obraz wykonany w rezultacie długiego naświetlania, lub
stopklatka rejestrująca migawkowy moment procesu - w obu przypadkach
wybiegające poza bezwład reakcji ludzkiego oka-
jest bardziej „prawdziwy” niż nasze potoczne widzenie?
Zatem fotografia,
która w sposób „mechaniczny” rejestruje to, co nas otacza, jest „odbitką”
świata nie mniej prawomocną niż jego obraz,
wygenerowany przez nasz naturalny
aparat percepcji. Bo jaka jest rzeczywistość an sich? Fotografia pt. Delfin,
która przedstawia falę wezbranej rzeki Białej, ukazuje kształt przypominający
grzbiet morskiego ssaka. Ale jak „naprawdę” wygląda płynąca woda? Pod mikroskopem
byłby to rój molekuł, na zdjęciu wykonanym z satelity ujrzelibyśmy pewnie szarą
wstążkę przypominającą... węża?
Wiele osób
sądzi, że malarz ma większą swobodę kreacji, kiedy rozpoczynając pracę od
białego gruntu, stawia pierwszą plamę, nakreśla kierunek… Fotograf wybiera
„gotowy” element, „kadrując” zastany kształt świata. Jednak jego twórczość nie
polega na prostej produkcji „odbitek”. Sztuka fotografii odzwierciedla selekcjonująco-projektujący
sposób funkcjonowania naszych procesów poznawczych – zawsze coś pomijamy, by na
tle tego, co aktualnie nieistotne rozpoznać wyraźną, ustaloną strukturę. Z
kolei też – jak pamiętamy choćby z psychologii Gestalt – wychodząc z danych nam
fragmentów „domyślamy” jakiś dalszy ciąg – formę. Zawsze też przedmiot, który widzimy w aktualnym teraz,
zjawia się potem w aureoli wspomnień, zarazem wychyla się ku przyszłości, a w
perspektywie oczekiwania i nadziei jakiegoś dalszego ciągu, istnieje ilekroć go
przywołamy.
Czy w
naszym życiu zaczynamy od „czystej powierzchni”, od chwili t.0 ? Przecież będąc
już wewnątrz pewnej opowieści, rzuceni w kontekst, zastajemy cele uznane przez
innych, albo też natrafiamy na przeszkody, które musimy ominąć lub wkomponować
je w treść naszego dalszego życia.
Oglądając prace zgromadzone na
gorlickiej wystawie można dojść do wniosku, że
artyście bliski jest barokowy sposób pojmowania sztuki, poznawczy
niepokój, gra jawy i snu. Krzysztof Ligęza zdaje się penetrować to, co ukryte
pod powierzchnią codziennych doświadczeń;
grę cieni, światło dobywające się zza niedomkniętych drzwi. W jego
pracach można dostrzec odwołania do
doświadczeń pisarzy i filozofów - Pedro
Calderona de la Barca i jego dramatu Życie jest snem, Państwa Platona ze
słynnym motywem jaskini, a nawet filmu Matrix, wskazującego na
metafory sugerujące fikcjonalność świata odbieranego przez zmysły.
Autor przyznaje,
że wywodząca się z romantyzmu, dziś popularna poetyka horroru porusza w nim te
struny ludzkiej wrażliwości i te obszary twórczej wyobraźni, w których wszystko
to, co ukryte, tajemnicze i groźne jest fascynujące, a niekiedy ciekawsze, niż
rzeczywistość ukazana w blasku dnia, w spokoju renesansowej symetrii…
Paweł
Nowicki
[1] Krzysztof Ligęza (ur. 1979) – studia na Uniwersytecie
Pedagogicznym w Krakowie. Praca dyplomowa poświęcona twórczości Stanisława Lema
(2004). Mieszka i pracuje w Wyskitnej, do której powrócił po kilku latach
pobytu w Wielkiej Brytanii. Ulubionym obszarem autorskich działań twórczych
jest krajobraz. Prace Krzysztofa Ligęzy prezentowano na kilku wystawach
indywidualnych i zbiorowych w Polsce i Wielkiej Brytanii: Obecność pośród
nieobecnych (Gorlice, 2013); Kraj-Obrazy (Kraków, 2012); Biennale Fotografii
Górskiej (Jelenia Góra, 2012); Romantycznie (Kraków, 2012); Ikonosfera
nieoczywistości (Rabka-Zdrój, 2011); Landscape Photographer of the Year 2010
(Londyn, 2010); Wanderlust Travel Photo of the Year 2009 (Londyn i Birmingham
2010).
[2] Polski
genialny pisarz, który w swojej twórczości, wypełnionej rekwizytorium
fantastycznonaukowym, poruszał głęboko humanistyczne zagadnienia. Hipoteza
naukowa była dla Lema tworzywem, elementem materii literackiej. Pomimo
zdeklarowanego racjonalizmu autora w jego pisarstwie można znaleźć miejsca,
gdzie trzeźwy naturalistyczny głos narratora, w kontekście hipotez SF,
wplata wątki gnostyczne lub
kabalistyczne (np. Profesor Dońda. Pamiętnik
znaleziony w wannie zdaje się trawestacją powieści Kafki). Obraz literacki
budowany w taki sposób służy intertekstualnej grze z czytelnikiem. Podobną
funkcję w twórczości Borgesa pełniła filozofia.
[3] Clive S. Lewis w jednej ze swych
książek domniemywał, że aniołowie żyją pośród nas, tylko, że poruszają się z
taką prędkością, iż nie jesteśmy w stanie ich zauważyć.