Poniższy
fragment, który może posłużyć za obszerne motto do poprzedniego artykułu, pochodzi
z dzieła A. Schopenhauera.
„Wzrok
jest zmysłem intelektu, który ogląda; słuch jest zmysłem rozumu, który myśli i
pojmuje. Widome znaki zastępują słowa tylko w sposób niedoskonały; dlatego
wątpię, by głuchoniemy, który umie czytać
ale nią ma żadnego wyobrażenia o brzmieniu słowa, operował podczas
myślenia widomymi jedynie znakami pojęć równie sprawnie, jak my rzeczywistymi,
tj. słyszalnymi słowami. Jak wiadomo, jeśli nie umie czytać, nie różni się niemal od nierozumnego zwierzęcia, gdy tym czasem
ślepy od urodzenia jest od początku całkiem rozumną istotą.
Wzrok
jest zmysłem czynnym, słuch biernym. Dlatego dźwięki oddziałują na naszego
ducha w sposób szkodliwy i nieprzyjazny, i to tym bardziej im wyższy jest
szczebel jego rozwoju; myśl rwie się, zdolność myślenia od razu zostaje
zakłócona. Natomiast oko nie powoduje takiego zakłócenia, widok jako taki, nie
ma bezpośredniego wpływu na czynność myślenia, (oczywiście nie mówimy tu o dostrzeżeniu przedmiotu na wolę)
najbarwniejsza zaś wielość rozmaitych rzeczy przed naszymi oczami dopuszcza bez
przeszkód spokojne myślenie. Zgodnie z tym, myślący człowiek żyje wiecznie w
zgodzie z okiem i wiecznie w wojnie z uchem. To przeciwieństwo obu zmysłów
widać także po tym, że kiedy głuchoniemy
dzięki galwanizmowi odzyskuje słuch, blednie śmiertelnie słysząc pierwszy
dźwięk (....) natomiast zoperowany ślepiec ogląda pierwsze światło z zachwytem
i bardzo niechętnie daje sobie przewiązać oczy.
(...)
Dodajmy
do tego tą szczególną okoliczność, że chociaż słuchamy dwojgiem uszu, bardzo
często niejednakowo wrażliwych, to jednak nigdy nie odbieramy żadnego dźwięku
podwójnie, często zaś widzimy tak dwojgiem oczu; pozwala nam to domniemywać, że
wrażenie słuchowe nie powstaje w błędniku ani w ślimaku, lecz dopiero w głębi
mózgu, gdzie zbiegają się oba nerwy słuchowe i na skutek tego wrażenie jest
pojedyncze (...).
(...)źródło
nerwów słuchowych wyjaśnia (...) czemu dźwięki zakłócają tak silnie myśli i
dlaczego głowy myślące i w ogóle bez wyjątku wszyscy ludzie duchowo się
wyróżniający nie znoszą żadnego hałasu. Hałas bowiem stale zakłóca im tok
myśli, przerywa i paraliżuje myślenie, gdyż wstrząs nerwów słuchowych przenika
głęboko do mózgu i cała jego masa odczuwa drgania wywołane przez nerwy słuchowe
jako dudnienie, a i dlatego, że mózg takich ludzi znacznie łatwiej poruszyć niż
mózg zwykłych ludzi. To silne przewodzenie i ruchliwość ich mózgu powoduje też,
że każda myśl wywołuje u nich myśli analogiczne lub pokrewne, dzięki czemu
podobieństwa, analogie i w ogóle związki między rzeczami przychodzą im na myśl
tak szybko łatwo, że ten sam powód, z jakim miały do czynienia miliony zwykłych
umysłów, naprowadza ich na daną myśl, na dane odkrycie, którego tamci nie
poczynili, później się temu dziwiąc, albowiem chociaż potrafią powtórzyć potem cudzy
tok myślenia, nie umieją go zainicjować: promienie słońca padają na wszystkie
słupy, ale tylko Kolosy Memnona wydają dźwięk. Zgodnie z tym, co biografowie
piszą, że Kant, Goethe, Jean Paul byli wyjątkowo wrażliwi na każdy szmer. Goethe w ostatnich latach życia
kupił zrujnowany dom w sąsiedztwie, byle nie słychać hałasów pry remoncie.
Daremnie zatem ćwiczył się już za młodu w grze na trąbce, by zahartować się na hałas.
Nie jest to sprawa przyzwyczajenia.” (...) Jeśli (...) idzie o paraliżujący wpływ
hałasu na inteligentnego człowieka, to pasuje tu następująca uwaga Lichtenberga:>Zawsze
dobry to znak, że drobiazgi przeszkadzają artystom w należytym wypełnianiu
zadań.(...)< (Vermischte Schriften t.
I, s. 398). Dawno już przekonany jestem, że hałas, jaki każdy znosi bez przykrości,
jest odwrotnie proporcjonalny do jego sił duchowych i dlatego można go uznać za
ich miarę. (...) Kto zwykle trzaska w izbie drzwiami, zamiast je zamknąć, lub
na to w swym domu zezwala, jest nie tylko źle wychowany, lecz także prymitywny
i ograniczony (...) W pełni cywilizowani będziemy dopiero wtedy, kiedy uszy też
nie będą wyjęte spod prawa i nie będzie wolno każdemu wdzierać się do
świadomości każdej myślącej istoty w promieniu tysiąca kroków gwizdem, wyciem, rykiem,
waleniem młotem, strzelaniem z bicza, szczekaniem.” Artur Schopenhauer, Świat jako wola i przedstawienie II, tłum.
Jan Garewicz, PWN, Warszawa 2009, s.42-44.