wtorek, 11 marca 2014

Lalki...?

7 marca 2014 r. W tarnowskim Centrum Sztuki Mościce odbył się wernisaż wystawy Józefiny Piotrowskiej- Szukalskiej pt. Lalka?

Artystka urodzona 29 sierpnia 1985 roku w Gorlicach jest absolwentką Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych im. Tadeusza Brzozowskiego w Krośnie. Ukończyła malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Dyplom uzyskała w pracowni profesora Henryka Cześnika. Obecnie mieszka w Gorlicach.

Lalki Józefiny Piotrowskiej-Szukalskiej zdają się sugerować niczym nieskrepowaną dowolność ludzkiej autokreacji, która jednocześnie (może nieświadomie) sprawia wrażenie ucieczki w dezintegrację i pustkę. W ich wielkich oczach czai się smutek
i tęsknota a także bezsilność i chłód. Są nowoczesne, dwuznaczne - infantylne i „złe”. Zastosowana przez artystkę „punk rockowa” stylizacja i kosmiczne atrybuty istot „nie z tej ziemi” miały w sobie coś z estetyki estradowego kiczu. Przypominały filmy Pedro Almodovara, w których występują postacie o chwiejnej tożsamości płciowej, perwersyjne, ekscentryczne, bezsilne i budzące współczucie. Są spontaniczne ale też groteskowe i niedojrzałe jak gdyby dosięgała je gombrowiczowska dezintegracja formy.
Motyw lalki, interpretowany jako metafora zagadkowości natury ludzkiej, wiedzie w stronę fundamentalnych pytań o autonomię, tożsamość i godność osoby. Czy jest w nas coś więcej, prócz min, gestów? Czy jesteśmy marionetkami w rękach losu lub może kogoś innego, kto lepiej niż my sami zna tajemnice naszego wnętrza?
W antyku twierdzono, że bogowie są dziećmi. Lalki Józefiny Piotrowskiej-Szukalskiej, wprowadzają nas w baśniowy świat, który w swej istocie jest zabawą i grą, ale gra może być także bolesna i pełna ironii. Jak pamiętamy, o grach pisali Johan Huizinga oraz Hans Georg Gadamer. Niemiecki filozof w grze widział sedno sztuki, zarazem istotę ludzkiego sposobu bycia.
Wydaje się, że istotnym przesłaniem tej serii prac stanowi dramatycznie wyartykułowany przez artystkę problem samotności i słabości człowieka w świecie pełnym przesytu – iluzorycznym bo stworzonym przez reklamy i audiowizualne media. Człowiek w sztuce Józefiny Piotrowskiej-Szukalskiej staje się „duszkiem”, ułomnym wytworem na wpół realnego tego świata. Współcześni filozofowie stawiają pytanie o tożsamość „ja”. Kiedyś pytano, czy człowiek ma duszę? Dziś stawia się pytania, czy nie jest on tylko sumą wyglądów, przypadkowych gestów, fragmentem autonarracji, snem o sobie…

***

W ostatnich kreacjach Józefiny Piotrowskiej-Szukalskiej widzimy lalki z rozbudowanymi elementami nakrycia głowy przyjmującymi nieraz fantazyjne kształty - kapeluszy z długimi wypustkami, czapek, ażurowych diademów. Pojawiają się w nich motywy roślinne - gałęzie, pnącza, narośle koralowca...
Oblicza postaci stworzonych przez artystkę są naznaczone silnym ładunkiem emocji. Biała lalka o zaczerwienionej twarzy z otwartymi ustami, w których jeżą się ostre zęby, wyraża niepohamowaną złość. Inna zdaje się uspokojona - jej dłonie złożone niczym do modlitwy przerastają w wegetalną formę, sugerują jakieś polipy, motyw wodnej fauny ewokujące nastrój ukojenia. Widzimy smukłą twarz ze skrawkiem koronki i wielkie oczy w smutnym zamyśleniu. Następna postać skulona - niemal pozbawiona ludzkich kształtów - lalka ukwiał, zdaje się wyrazem zapaści, regresji być może pokory po wybuchu gniewu.
Gdzie indziej ukazuje się nam maska - „trędowata” twarz ukryta w guzowatych dłoniach, palce i oczy „zaropiałe” gąbczastą strukturą, skrzywione usta, z których zdaje się wyciekać gorycz.
Jest lalka, która śpi jak dziecko otulone kocem. Ten kocyk, kołderka przypomina anatomiczną formę serca taką, jaką znamy z ilustracji chirurgicznych przeszczepów
z otwartym układem krwionośnym, fragmentami tkanki. Poniżej widzimy tężejący czerwony naciek z pęcherzykami powietrza. Na głowie śpiącej lalki diadem jakby z koralowca a jej powieki przypominają skrzydełka motyla...
Błękitna lalka jest jak postać z dziecięcego snu, czarodziej w kapeluszu, latająca ryba…
Jest różowa księżniczka o kapryśnej twarzy…
Powraca motyw morza falujących uczuć. Artystka mówi, że jednym ze źródeł inspiracji były dla niej białe formy patyków wyrzuconych na plażę.
Lalki Józefiny Piotrowskiej-Szukalskiej można chyba odczytać jako personifikacje uczuć chwilowych emocji. Zdają się wyrazem, postaw wobec drugiego człowieka - kogoś kogo bardzo kochamy, choć czasem targają nami skrajne namiętności.

Paweł Nowicki

Gorlicka Pecha Kucha Night vol. 2 w MBP


W czwartek 20 lutego w sali Pod sową Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gorlicach odbyła się druga edycja pokazu prezentacji Pecha Kucha, w której prace swe przedstawili Wiktor Myszkowski oraz Tomasz Lenartowicz - uczniowie Zespołu Szkół nr 1 im. Ignacego Łukasiewicza w Gorlicach oraz Bartłomiej Kiełtyka, pracownik gorlickiej MBP. Spotkanie jak zwykle po mistrzowsku prowadziła Magdalena Miller - Dyrektor biblioteki.

Przypomnijmy, że Pecha Kucha to pochodząca z Japonii forma prezentacji multimedialnej, w której prelegent zobowiązany jest w ściśle ograniczonym czasie pokazać i omówić dokładnie wyznaczoną liczbę slajdów. Czas na dyskusję z publicznością z reguły przychodzi na koniec serii prezentacji. Tak było i tym razem, a dodatkowym akcentem na koniec spotkania była wspólna zabawa, do której zainspirował temat pierwszej pracy poświęconej roli weselnego wodzireja. Czy wszyscy wiemy, co to jest i do czego służy chusta Klanza? Jak można urządzić na prawdę elegancki bal, jak sprawić by zaproszonym gościom nie brakło atrakcji aż do późnych godzin nocy?

Temat drugiej prelekcji był bardzie poważny. Pytanie, jak kierować własnym życiem tak, by w optymalny sposób osiągać zamierzone rezultaty, stanowi temat wielu opracowań i naukowych analiz. Młody autor podjął próbę omówienia tej kwestii, posiłkując się przykładami zaczerpniętymi ze swych własnych doświadczeń. Jak się dowiedzieliśmy, sama motywacja nie jest dostatecznym warunkiem tego, by skutecznie działać. Często bywa tak, że chociaż czegoś szczerze pragniemy, mimo braku zewnętrznych przeszkód, nie udaje się nam osiągnąć obranego celu. Oprócz motywacji, (bez której nie do pomyślenia byłby oczywiście jakikolwiek zamiar) potrzebna jest nam także samodyscyplina. Charakteryzując tę ostatnią, prelegent wskazał na sztukę odmawiania. Umiejętność powiedzenia "Nie" różnym złodziejom czasu, pokusom wykonywania czynności zakłócających przyjęty przez nas plan, wydaje się istotniejsza niż najszczerzej deklarowane dobre chęci. Autor zwrócił uwagę również na znaczenie samej formy odmawiania. Zamiast mówić (sobie) "Nie mogę tego robić", powinniśmy wypowiadać stanowczo zdanie "Nie, nie będę tego robił". Badania wykazały, że ta drobna różnica językowa ma kapitalne znaczenie dla zwiększenia samokontroli.

Ostatni z prelegentów uświadomił nam, że jeśli poszukujemy tajemnicy i jeśli ekscytują nas nieznane obszary rzeczywistości, powinniśmy się zwrócić ku temu, co mamy najbliżej – wprost na wyciągnięcie ręki. Często nie zdajemy sobie sprawy, że zwykłe przedmioty, które na co dzień widzimy w zwyczajnych rozmiarach, powiększone, ukazują nieprzebrane bogactwo form

i zagadkowych kształtów. Klucz, końcówka długopisu, czy faktura płótna sfotografowane z odpowiedniego dystansu w dużym powiększeniu zamieniają się przedziwne twory, które potrafią rozbudzać wyobraźnię, a także bywają interesujące jako plastyczne kompozycje.

Warto zwrócić uwagę, że zaprezentowane trzy prace ułożyły się w cykl łączący walory poznawcze, artystyczne a także wychowawcze. Przedstawione przez bardzo młodych ludzi rozważania na temat umiejętności kierowania własnym życiem a także przepisów na elegancką zabawę zdają się godne szczególnego uznania.

Można mieć nadzieję że Pecha Kucha jako nowoczesna forma wypowiedzi spotka się

z szerokim zainteresowaniem zarówno wśród młodszych jak i starszych mieszkańców Gorlic. Być może już wkrótce obie gorlickie biblioteki będą urządzać regularne przeglądy, konkursy....festiwale prezentacji multimedialnych, w których uczestniczyć będą uczniowie szkół ale też osoby doświadczone, które zechcą podzielić się swymi wspomnieniami - zawrzeć w krótkiej sekwencji kadrów opowieść o swoim życiu.

Paweł Nowicki

niedziela, 9 marca 2014

Pomiędzy milczeniem - szkice metafizyczne. O malarstwie Stanisława Białogłowicza



Dnia 8 marca 2014 w gorlickim Dworze Karwacjanów w sali im. Ks. Bronisława Świeykowskiego odbył się wernisaż wystawy prac Stanisława Białogłowicza pt."Pomiędzy milczeniem". Ekspozycja ta związana była z jubileuszem pracy twórczej artysty.


Metoda malarska Stanisława Białogłowicza jest głęboko wpisana się w tradycję polskiego koloryzmu. Niezależnie od egzystencjalnych, mistycznych treści – najbardziej rozpoznawalną cechą jego malarstwa jest kolor. Funkcjonuje on w organicznej kompozycji obrazu a mistrzostwo i wyrafinowanie subtelnej gry barw, dopełnia niezwykłą lekkość pociągnięcia pędzlem. Wszystkie niedomówienia, cytaty i skróty malarskiej konstrukcji przedmiotu podkreślają głębie tajemniczych przesłań. Cykl obrazów zgromadzonych na wystawie pod tytułem Pomiędzy milczeniem dedykowanej Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II wprowadza odbiorcę w klimat głębokiej zadumy nad kondycją ludzką, nad tym co ostateczne w perspektywie śmierci i nadziei zbawienia.


S. Białogłowicz, Deesis, fot., P. Nowicki



To, co ludzkie, skończone - autor sytuuje na tle Niepojętego – Boskiej tajemnicy, która w jego malarstwie prześwieca przez codzienny konkret. Przemykają tu pospiesznie postacie zaledwie naszkicowane, sylwetki niedokończone, rozmyte – jak ludzkie żywoty. Każdy z tych cieni nosi w sobie swą własną opowieść, ale okazuje się ona zaledwie jedną z wielu możliwych narracji - w istocie bez znaczenia, jeśli nie zdołamy jej wpisać się w uniwersalny tekst Pisma. Nadzieja, że istnieje jedna wielka Księga leży u podstaw twórczości Stanisława Białogłowicza.

Jednak przedmiot w malarstwie rzeszowskiego mistrza istnieje. Utkany z koloru, w szkicowych zarysach sprawia wrażenie substancji powietrznej. Być może ulotność tej narracji jest metaforą prawdy o naszym postrzeganiu świata, które niekiedy bywa niczym sen na jawie. Wtedy kształt każdej rzeczy wyłania się z domysłów, przez które prześwitują wspomnienia, nadzieje – a wszystko to w rozmytym planie aluzji, skojarzeń i przeczuć.
W swoim malarstwie Białogłowicz demonstracyjnie wykorzystuje estetykę ikony.
S. Białogłowicz, Św. Łukasz malujący Hodegetrie, fot. P. Nowicki

To, co widzimy w naszym ziemskim życiu zdaje się jak cień na ścianie platońskiej jaskini, jednak świat doczesny uwodzi nas bogactwem barw i w tym tkwi bolesny paradoks. Dążąc ku Transcendencji, nie możemy zanegować tego, co widzialne. Artysta sprawia, że poprzez sylwetki postaci i figur, prześwituje święta tajemnica. Jak w ruskiej ikonie święci, nad otwartą księgą, unoszą swe palce wskazując na literę pisma - zarazem - jak gdyby chcieli przytknąć je do ust, znaczącym gestem nakazującym milczenie.
Przypomnijmy fragment wiersza:

W cerkwi
(...)
święci unoszą palce
cisza
tylko mucha brzęczy
w czterech kątach
bytu

Błękitna wariacja na temat grupy Deesis, wydaje się wprost nawiązywać do tego nurtu inspiracji. Również dwa obrazy z cyklu Łukasz malujący Hodegetrie zdają się nieść głębokie przesłanie religijne i filozoficzne. Jak głosi tradycja, pierwsza ikona - obraz namalowany przez św. Łukasza z Antiochii – trafiła do Konstantynopola, gdzie została umieszczona w klasztorze Ton hodigon - stąd nazwa hodegetria. W klasztorze tym mieszkali mnisi - przewodnicy niewidomych. Ten niezwykły zbieg okoliczności - fakt, że wizerunek Marii z Dzieciątkiem znalazł się pośród ślepców, zdaje się nieść głęboką symbolikę. Oto przed nami odsłania się metafizyczny problem relacji między Transcendencją, a tym, co potrafimy poznać za pomocą zmysłów - daremność ludzkich starań, aby pochwycić to, co nie-widzialne, świadomość, że tak naprawdę pozostajemy ślepi na boskie przesłanie, gdy powinniśmy, nie bacząc na urodę świata, iść za głosem sumienia - przewodnika duszy. W tym tkwi paradoks - tragizm egzystencji jak mit Syzyfa w dziele Alberta Camusa. Ta metafora oddaje także los malarza, który pragnąc dotrzeć do sedna przedmiotu, natrafia wciąż na złudne powierzchnie, kształt, który się wymyka, rozwiewa we mgle. (Czyż malarze wielu tak odmiennych szkół nie pragnęli uważać się za realistów w przekonaniu, że to właśnie oni ukazują prawdziwe oblicze rzeczywistości?) Tęsknimy za nieznanym, ale w tym życiu skazani jesteśmy na świadectwo zmysłów, przez które tylko czasem - w dziele wielkiego artysty zdaje się przeświecać sens uniwersalny, tajemnica Bycia. I chyba właśnie w malarstwie Stanisława Białogłowicza potrafimy odnaleźć taki promyk sacrum, prześwit Nieznanego.

Paweł Nowicki

Stanisław Białogłowicz – artysta, malarz, profesor Wydziału Sztuki Uniwersytetu Rzeszowskiego. Prowadzi autorską Pracownię Form Otwartych na kierunku Edukacja Artystyczna i Grafika. Jest absolwentem Liceum Sztuk Plastycznych w Jarosławiu. Studiował w Akademii Sztuk Pięknych na Wydziale Malarstwa w pracowni prof. Wacława Taranczewskiego. Dyplom uzyskał w 1973 roku. Jest autorem 50 wystaw indywidualnych w kraju i za granicą. Brał udział w ponad 200 wystawach zbiorowych ogólnopolskich i międzynarodowych. Stanisław Białogłowicz jest laureatem wielu nagród artystycznych i naukowych.

Uprawia malarstwo sztalugowe i rysunek. Do jego dorobku artystycznego należą m.in.: Krzyż i witraż w Kaplicy Męczenników Polskich - Bazylika św. Jakuba i św. Agnieszki w Nysie (1992); Apokalipsa w Kościele Parafialnym w Loburg Ostbewern (Niemcy,1995); polichromia w Kaplicy Seminaryjnej SVD ks. Werbistów w Nysie (1998). Prace artysty znajdują się w zbiorach prywatnych oraz kolekcjach muzealnych w Polsce i za granicą. Stanisłąw Białogłowicz jest członkiem Związku Polskich Artystów Plastyków w Opolu oraz Nyskiej Grupy Artystycznej w Nysie.


poniedziałek, 3 marca 2014

Adam Mickiewicz w gorlickiej Bibliotece Pedagogicznej


Dnia 27 lutego w czytelni gorlickiej Biblioteki Pedagogicznej odbyło się spotkanie z Witoldem Kalińskim zatytułowane Czucie i wiara pod szkiełkiem i okiem. Miłości i miłostki Mickiewicza.

Wydarzenie zorganizowane przy współpracy Pedagogicznej Biblioteki Wojewódzkiej w Nowym Sączu Filia w Gorlicach oraz Towarzystwa Literackiego im. Cypriana Norwida spotkało się z żywym zainteresowaniem publiczności. Zebranych powitała Maria Cieśla – kierownik placówki zaś spotkanie prowadziła Małgorzata Janusz. Doskonale przeprowadzony wykład wzbogacony analizą wybranych utworów Mickiewicza, stanowił wyśmienite repetytorium z historii literatury. Taktownie i w sposób daleki od modnego dziś szargania świętości, autor przedstawił mniej znane epizody życia prywatnego wielkiego poety. Licznie zgromadzeni goście z wielkim entuzjazmem przyjęli odczyt Witolda Kalińskiego.

Podczas spotkania pojawiła się propozycja dalszej współpracy Towarzystwa Literackiego z bibliotekami oraz innymi instytucjami kultury Ziemni Gorlickiej. Mowa była również o planach publikacji kwartalnika literackiego wspólnie z nowosądeckim ośrodkiem TL.




Witold Kaliński jest emerytowanym nauczycielem języka polskiego. Studia ukończył na Uniwersytecie Warszawskim.
Przez wiele lat pełnił funkcje dyrektora kilku prestiżowych stołecznych liceów - m.in. Mikołaja Reja, IV Społecznego, Andrzeja Frycza Modrzewskiego i ostatnio Liceum Ogólnokształcące im. Tadeusza Rejtana. Wykładał też w Instytucie Kształcenia Nauczycieli, a przez dwa lata redagował kwartalnik „Polska Sztuka Ludowa”. Jest autorem licznych publikacji min. antologii poezji polskiej dla liceów („Poezja naszego wieku”, WSiP) i prac z metodyki nauczania oraz zarządzania. Przez pewien czas był dyrektorem warszawskiej Biblioteki Pedagogicznej. Obecnie mieszka w Wierchomli. Witold Kaliński założył Towarzystwo Literackie im Cypraina Norwida, którego działalność owocuje szeregiem cennych inicjatyw takich jak m. in. spotkania autorskie z Józefem Baranem, Julią Fiedorczuk, Wojciechem Kudybą. W Wierchomli, gdzie pełni funkcję sołtysa Witold Kaliński prowadzi dom pracy twórczej „Chata u źródła”. Jest inicjatorem wielu inicjatyw społecznych i wydarzeń kulturalnych, jak np. „Wrzosowisko” w Piwnicznej-Zdroju. Publikuje w „Almanachu Muszyny” i „Sądeczaninie”, gdzie zamieszcza swój stały felieton „Spod lasa”.



Paweł Nowicki