wtorek, 3 stycznia 2012

Pieśni żołnierza polskiego - wystawa w bieckim Muzeum


     Dnia 13 listopada w Muzeum Ziemi Bieckiej „Dom z Basztą”  odbyło się otwarcie wystawy zatytułowanej Pieśni żołnierza polskiego,  zorganizowanej w ramach cyklu Cud Niepodległości. Ekspozycja, którą można oglądać do 12 grudnia, obejmuje śpiewniki oraz nuty pieśni żołnierskich z okresu pierwszej wojny światowej,   należące do  zbiorów Kaspra Świerzowskiego. Podczas spotkania  zebrani  mogli wysłuchać pieśni patriotycznych z archiwalnych nagrań pochodzących z kolekcji Adama Mańczaka z Bydgoszczy. Na koniec odbyło się wspólne śpiewanie pieśni legionowych, które prowadził   Tadeusz Mikrut. 
     W ekspozycji znalazły się zachowane egzemplarze publikacji takich jak: Marsz Legionów Polskich na fortepian Adama Wrońskiego Dyrektora Muzyki Teatru Lwowskiego i muzyki zdrojowej w Krynicy op. 228;  Pieśń Szwoleżerów do śpiewu lub na fortepian,  słowa i układ W. Lenczewskiego, wydana przez Kuncewicz i Hofman, Księgarnia i skład nut Warszawa Marszałkowska 91”; Sztandary Polskie, Słowa Or-Ota, Muzyka Adama Elertowicza; Na Biwaku. Żartobliwe piosenki żołnierskie z dawnych lat. Śpiewnik jednogłosowy; Śpiewnik Pieśni Patriotycznej, wydany przez Centrum Młodzieży im dr H. Jordana, Młodzieżowy Ośrodek Edukacji Obywatelskiej, Małopolskie Centrum Edukacji „MEC”; Pieśni narodowe,  Boże coś Polskę, Z dymem pożarów, Boże Ojcze, wydanie wojenne  roku 1917, nakładem księgarni W. Sobierajskiej w  Poznaniu i wiele innych unikatowych materiałów o podobnej treści.
       O ile na początku zebrani mieli możliwość obejrzeć stare śpiewniki - nuty i teksty utworów muzycznych, o tyle  w drugiej części spotkania czekał ich niezwykły koncert.  Była to prezentacja multimedialna obejmująca przegląd zarchiwizowanych elektronicznie zapisów pieśni żołnierskich  pochodzących ze starych płyt. Nagrania te utrwalone były wraz z trzaskami i zaburzeniami tempa, właściwymi dla ówczesnych metod utrwalania dźwięku.  To zderzenie nowoczesnej techniki z rekwizytami przeszłości zdawało się zamierzonym efektem, który miał dodatkowo poruszyć odbiorcę.
     Dawno znikły  już stalówka, atrament i lampa, na  naszych oczach odeszły płyty analogowe  i  wkrótce  odtwarzacz CD stanie się zabytkiem.   W sąsiedztwie starodruków, pamiątek bieckiego muzeum dziś komputer odtwarza pieśni naszych dziadków i pradziadków. Zapis cyfrowy uchroni je od zapomnienia  i jak owady w bursztynie ocaleją  - teraz już na zawsze w postaci takiej,  jak zabrzmiały w chwili swego dawnego wykonania.
      O ludzkim głosie powiedziano, że znika bez śladu.  Jednak w chwili gdy się rozlega, jest faktem  egzystencjalnym  - jak   rozkaz,  pieśń,  obietnica.  Głos funduje imperia  - nawet takie, które nie mają prawa istnieć. Kto pamięta postać conradowskiego Kurza rozumie jego metafizyczną symbolikę.   Jednak głos utrwalony  staje się rodzajem tekstu. Można go przechowywać w bibliotece,  odtwarzać wielokrotnie. Głos zapisany jest oderwany od swego źródła i może być wydany na niebezpieczeństwo manipulacji. Przypomina się więc platoński Fajdros. Co pismo zachowuje, a co ukrywa? Czy jest lekiem na pamięć, czy właśnie sprzyja zapomnieniu? Martwa litera lub głos utrwalony na najlepszym nawet nośniku nie zastąpią nam żywej mowy, spotkania człowieka z człowiekiem. Jakże łatwo jest zapomnieć intencję, zagubić kontekst, bez których  wypowiedź traci  swój istotny sens. Prawda i tożsamość przekazywane są zawsze w spotkaniu -  w rozmowie twarzą w twarz. Rodzice i dzieci, mistrz i jego uczeń komunikują się ze sobą bezpośrednio a żywy głos zdaje się wiązać tradycję -  łączyć pokolenia. 
     I chyba nie przypadkiem  finałem listopadowego spotkania  było wspólne śpiewanie pieśni z dawnych lat. Przy akompaniamencie i pod kierunkiem Tadeusza Mikruta zebrani sami stali się wykonawcami uprzednio wysłuchanych  utworów. W tym miejscu warto sobie uświadomić, że jeszcze nie tak dawno nie było żadnych odtwarzaczy dźwięku i codzienny kontakt z muzyką możliwy był jedynie poprzez żywy śpiew. Pod koniec wieczoru pan Leszek Chrapkiewicz związany z klubem czytelniczym przy gorlickiej MBP popisał się solowym wykonaniem jednej z pieśni. Jego doskonały głos z lekkim  kresowym akcentem doskonale korespondował z charakterem wcześniej zaprezentowanych archiwalnych nagrań.  Na koniec postanowiono, że za rok ponownie odbędzie się  podobne spotkanie  i tym samym wieczór pieśni historycznej stanie się imprezą cykliczną.  Czy bieckie muzeum kultywując tradycję  i pamięć przodków, nie przechowa w ten sposób również ciągłości  ludzkich  głosów?


                                                                                             Paweł Nowicki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.